
10 kwietnia 2010 roku. Jak dziś pamiętam...
To była sobota. Poprzedniego dnia wieczorem zaplanowaliśmy z Mężem poranny wyjazd. Mąż wstał wcześniej i przygotował śniadanie (robił to bardzo często) i wołał mnie, bym wreszcie przyszła do kuchni. Pogoda była marna (jak dziś), więc ciężko było mi ruszyć z ciepłego łoża. Mąż się niepokoił, bo mieliśmy coś ważnego załatwić i poganiał mnie do wstania, a sam włączył mały telewizor i jak lubił, oglądał poranne wiadomości.
Weszłam do kuchni, gdzie poczułam aromatyczny zapach kawy i od razu chciało mi się wstawać. Zaczęliśmy jeść śniadanie i rozmawialiśmy. W telewizorze, który stał tyłem do mnie, bo tak tym razem sobie usiadłam, słyszałam głos spikera. Było chyba z dwadzieścia minut po 8.00, gdy poznałam głos Kuźniara na TVN24 (ulubiony program informacyjny Męża). Odwróciłam się do ekranu zajadając pyszne kąski przygotowane przez Lubego. Pamiętam jak pytałam go, po co włącza telewizor, jak "gadamy" i tak nic nie słychać. Nagle dotarło do mnie, że rozbił się prezydencki samolot. Zwróciłam się do Męża z zapytaniem, z jakiego kraju ten samolot, bo to do mnie, podczas naszej śniadaniowej pogawędki, nie dotarło.
Za chwilę usłyszeliśmy odpowiedź od red. Jarosława Kuźniara, który miał łzy w oczach.
ZGINĄŁ PREZYDENT POLSKI I CAŁA EKIPA POLITYKÓW mu towarzysząca do Katynia, 96 osób!
Teraz oboje patrzeliśmy w mały ekran.
Pamiętam... Doskonale pamiętam, jak potem, co chwila powtarzano komunikat, dodając coraz więcej szczegółów o katastrofie.
I pamiętam, jak wracały kolejne trumny 96. Polaków, jak je ustawiano na płycie lotniska i jak płynęły mi łzy po policzkach za każdym razem, kiedy przylatywały kolejne trumny, choć ani z tymi politykami nie sympatyzowałam, ani ich nie popierałam, ani nie było wśród nich moich przyjaciół czy bliskich... I jak Polacy łączyli się w żalu, jak cały Naród przeżywał wielką tragedię. Jak wszyscy pojąć nie mogliśmy, że doszło do tak potwornej straty wielu polityków różnych opcji. I nikt nie wyróżniał "swoich", wszyscy ubolewaliśmy nad stratą ludzi... Byliśmy razem w żalu i smutku...
Niestety, nie minęło dużo czasu, by nie zaczęło się polskie piekiełko i robienie z tragedii przetargów, i sensacji politycznych. Jedni politycy podważali racje innych, zaczęto się spierać, kłócić i podważać prace komisji jednego rządu przez kolejny...
Mija sześć lat od okrutnej tragedii i nadal żadna racja pracujących komisji nie zostaje uznana do końca, bo obecna ekipa rządząca optuje przy tym, że to był zamach (z rosyjskim wątkiem), a nie katastrofa samolotowa.
Ciekawe, ile lat jeszcze nie damy w spokoju odpoczywać tym, którzy zginęli, a którzy to na wieczne odpoczywanie zasługują...