SPOKO, TO TYLKO BACHA!

Wywiad przeprowadzony przez Jerzego Granowskiego z Katowic


Wiesława Barbara Jendrzejewska, wspaniała poetka, pisarka, dziennikarka, pedagog, animatorka kultury w swojej 25. letniej działalności literackiej wydała wiele książek, wypromowała wielu młodych poetów nie tylko w Bydgoszczy 

Jerzy Granowski: – Basiu, o twórczości można mówić godzinami, jednak najważniejsze są książki, których nie możemy pominąć, a które ujrzały światło dzienne. Ile tych książek wydałaś? 
 Wiesława Barbara Jendrzejewska: – Wydałam sześć książek poetyckich, dwie książki prozatorskie, w tym jedną w formie e-booka i trzy płyty z moją poezją śpiewaną, nagrane w profesjonalnym studiu Radia PiK w Bydgoszczy.
 JG: – Zajęło ci trochę czasu, na wydanie tego wszystkiego. 
 WBJ: – Od mojego debiutu w piśmie kulturalnym „Fakty” w 1987 roku do mojej pierwszej książki wydanej w Margrafsenie [renomowane wydawnictwo bydgoskie, przypis.
 J.G.] w 1999 roku minęło 12 lat, a więc dużo. To oczywiście jest zbiór, takie kompendium wierszy z tego okresu, nie mniej jednak trudno mi było podjąć decyzję o wydaniu pierwszej książki, aczkolwiek było to moje wielkie marzenie, które nie omija wielu twórców. 
 JG: – Prowadzisz od lat znaną w Polsce i poza nią Kawiarnię Literacką, do której chciałoby się dostać wielu, nawet bardzo znanych pisarzy. Powiedz w czym tkwi ten fenomen? 
 WBJ: – Czasem sama się nad tym zastanawiam. Od samego początku, po wdrożeniu pomysłu w życie w kawiarni działo się wszystko, tak jak powinno się dziać w prawdziwie bohemowskiej kawiarni. Muszę powiedzieć, że sceptycy, a wśród nich wielu poetów bydgoskich, nie widzieli dla niej przyszłości. Mówili, jak się odbędą dwa spotkania w roku, a może cztery, to będzie dobrze, bo kawiarnia jest na osiedlu, a nie w centrum miasta. Kto tam dotrze? I o dziwo, 55. spotkanie przed nami, a pięćdziesiąte odbyło się w bardzo uroczystym nastroju, na którym otrzymałam list gratulacyjny od Prezydenta Bydgoszczy. A więc od początku jest publiczność, są poeci i powiem ci, że mam ostatnio duży problem, ponieważ bardzo wielu poetów, prozaików i artystów zgłasza się do mnie drogą e-mailową z najdalszych krańców Polski i chce wystąpić. To jest rzeczywiście ewenement. No, nie wiem, może złapałam jakiegoś bakcyla i wokół wszystkich zarażam? 
 JG: – Okazuje się, że masz tam odpowiedni grunt, ponieważ Dom Kultury „Modraczek” dba o tę sferę kultury. 
 WBJ: – Zgadza się, tutaj na pewno duża zasługa samego prezesa pana Marka Magdziarza prezesa Spółdzielni, który zawiaduje „Modraczkiem”, a także dyrektorki tego domu kultury, pani Agnieszki Buzalskiej, którzy udostępnili nam piękny lokal i stworzyli warunki. Na spotkaniach wszyscy goście otrzymują kawę w pięknych filiżankach, jest stworzony odpowiedni nastrój, jest recital, jest muzyka, jest fotografia, a także malarstwo, czyli łączymy wszystkie sztuki, aby każdy znalazł coś dla siebie. A takim bardzo miłym momentem dla mnie jest to, że gdy przychodzą goście i rozpychają się do swoich krzesełek, często zajętych to mówią – przepraszam pana, ale ja tu siedzę. Jak to pan siedzi? Dopiero pan przyszedł! Bo ja tu zawsze siedzę, proszę pana! To są ludzie, którzy czują się zżyci z kawiarnią i swoimi miejscami. Nasza sala nie należy do małych, ale zawsze jest wypełniona do ostatniego miejsca i bardzo często musimy dostawiać krzesła. 
 JG: – Jesteś tucholanką i los skierował twoje ścieżki do Bydgoszczy, gdzie oczywiście trafiłaś na dobry grunt pisarski. Dlaczego akurat Bydgoszcz? 
 WBJ: – Jestem tucholanką, zawsze mówię, że jestem dziewczyną z lasu, z borów i w każdej mojej książce jest taka informacja. Jak to zwykle bywa los często rzuca nas w nieoczekiwanych momentach w bardzo różne miejsca. Tu sprawdza się powiedzenie: wyszła za mąż. Poszła za mężem. Po prostu poznałam męża z Bydgoszczy i tu pozostałam. Wcześniej w Bydgoszczy studiowałam, a zaraz po maturze jak „wyszłam” z domu to już do Tucholi na stałe nie powróciłam. 
 JG: – 25 lat twórczości literackiej to wspaniały moment na pewne refleksje. Powiedz co w tym okresie sprawiło ci najwięcej radości, a co przykrości? 
 WBJ: – Rzeczywiście czas ucieka, a mnie wydaje się, że to wczoraj chwyciłam za pióro. Kiedy zaczynałam pisać moim marzeniem było, żeby wydać pierwszą książkę oraz żeby mieć własną maszynę do pisania. Jak ja o tym marzyłam, przecież wtedy o komputerze nie było mowy. Maszynę kupiłam w czasie stanu wojennego od koleżanki z Gdańska. Jak tylko ją otrzymałam to proszę sobie wyobrazić, że zaraz miałam wielu gości z pytaniami do czego potrzebna jest mi ta maszyna. Przecież ja marzyłam, by wystukiwać na niej wiersze, a nie wykorzystywać do polityki. Na pewno wielką przyjemnością jest sam proces tworzenia. W ciągu tych 25 nauczyłam się pewnej selekcji, krytycyzmu, dystansu do tego co robię, co piszę. Zawsze na początku chcielibyśmy wszystko wydrukować, potem dzieje się inaczej. Najpierw pisałam wiersze bardziej osobiste, później stawały się bardziej społeczne, uniwersalne, filozoficzne. Najnowsza książka „Tyle”, którą promować będę podczas jubileuszowego benefisu, a która powstała dzięki stypendium artystycznemu Prezydenta Bydgoszczy, mówić będzie o przemijaniu. Do końca nie zdawałam sobie sprawy, że ten temat tkwił gdzieś we mnie od samego początku. Mam przed sobą wycinek z „Faktów”, gdzie debiutowałam i widzę sześć wierszy, których nie muszę się wstydzić. Jest tu też wiersz zatytułowany „Autoprezentacja”, który znalazł się dopiero w tomie „Salto” w ubiegłym roku, czyli wiersz jest ponadczasowy… Autoprezentacja W. B. Jendrzejewska drzewo jestem przydrożne samotne jedyne przy rozległym trakcie odarte z liści nagie jak pustka drzewo jestem mocne potężnymi konarami rozłożyste przyjdzie dzień ustroję gałęzi mrowie zakwitnę zaowocuję sobie na przekór głupcom na śmiech naiwnym na wiarę. To takie miłe momenty kiedy się ukazuje książka, kiedy można poczuć ten świeży druk i zapach farby drukarskiej, szczególnie gdy to jest kolejne „dziecko”. Dużo radości dostarczają mi spotkania z czytelnikami, ich zaciekawienie i pytania. Generalnie moje książki spotkały się z przychylnymi recenzjami, recenzje ukazywały się w dobrych pismach literackich, chociaż też mi się zdarzyła niepochlebna recenzja napisana przez młodego człowieka, który próbował nią przekonać czytających, że ludzie po pięćdziesiątce to nie umieją pisać, że nie powinni pisać. Próbował wszystko negować, uważał że teraz tylko i wyłącznie pióra powinny iść w ręce młodych ludzi, bo my już swoje powiedzieliśmy. Było to dość przykre i skłoniło mnie do napisania felietonu „Ale nie depczcie przeszłości ołtarzy” – gdzie zacytowałam Asnyka – i wydawać by się mogło, że w ten sposób być może dotarło to do tego człowieka, jednak stwierdzam, że jeśli już, to chyba nie do końca, ponieważ w kolejnych recenzjach inni poeci bydgoscy też dostali „zimny prysznic”. Tak, że w ciągu tych 25 lat miałam jedną taką recenzję. Jednak w żaden sposób nie wpłynęła ona na moich czytelników, o czym świadczy chociażby fakt, że na promocję skrytykowanego tomu, w siarczysty mróz (2 lutego 2012, minus 20 st. C, przyszło ponad sto osób, którym sprzedałam ponad sześćdziesiąt książek).
 JG: – Okazuje się, że nie każdemu musi się podobać co robimy, ale róbmy swoje. Basiu, działasz na niwie kultury, oświaty, piszesz, jesteś dziennikarką, nauczycielką itd. Osiągnęłaś dzięki swej wytężonej pracy sukces. Mogę twierdzić, że doba jest dla ciebie za krótka, a jednak wychodzisz zwycięsko. Podaj czytelnikom receptę na jakieś takie panowanie nad czasem. 
 WBJ: – My wszyscy, którzy tworzymy, ty Jurku też znasz ten ból, narzekamy na nieustający braku czasu, no nie wiem… Czasem sobie nie radzę, nie mniej nie wyobrażam sobie, aby dzień nie był wypełniony. Zapewne umarłabym z nudów. Nie potrafiłabym, tak jak niektóre moje koleżanki rówieśniczki, siedzieć przed telewizorem i oglądać jakiś brazylijski serial. Czuję się świetnie i młodo, kiedy mogę działać, pisać, robić coś dla innych, którzy czerpią z mojej twórczości, z mojej pracy. A ja też od nich czegoś się uczę. Muszę też poświęcić czas rodzinie – mężowi, dzieciom, potem znowu siadam w gabinecie i coś skrobię lub wystukuję na klawiaturze. 
 JG: – Podczas benefisu będziesz promować najnowszą książkę „Tyle”. Myślę, że tyle nie wystarczy, czy już w swoim gabinecie skrobiesz lub wystukujesz coś nowego? 
 WBJ: – Pomyślałam sobie Jurku, że obecny 2012 rok, jak to mój kolega, Piotr Kempa, powiedział: to rok Bachy. Bowiem w tym roku Wydawnictwo Mart-Gra wydała mój e-book prozatorski „Mężczyzna na piętrze”, Wydawnictwo Miniatura w Krakowie wydało II edycję mojego tomiku „Noc rudych traw”, co jest dla mnie ewenementem, że można wydać drugą edycję tomiku poetyckiego. Tak samo w tym roku otrzymałam stypendium Prezydenta Bydgoszczy i wydałam kolejną książkę. A wcześniej zostałam „Kobietą Roku” i „Kobietą z pasją”. Wiesz co? Chyba będę musiała dać ludziom od siebie odpocząć, bo za dużo tej Bachy, dlatego jeszcze nie myślę o następnej książce… 
 JG: – Może jednak trzeba iść za ciosem. Przecież przed tobą kolejne 25 lat pracy twórczej. A więc masz jeszcze dużo do zrobienia… 
 WBJ: – Hmm… Zobaczymy co przyniesie przyszłość. Przy każdej książce mówię sobie – koniec. To ostatnia książka. Nie mam czasu, a tymczasem rodzi się następna… 
 JG: – Basiu, dziękuję ci za udzielenie wywiadu, życzę kolejnych bardzo twórczych 25 lat w zdrowiu, ku radości nas wszystkich – czytelników. Jerzy Granowski

Oprac. Marta Gracz

Noc rudych traw, dwa wydania tomu krakowskiego

Noc rudych traw, dwa wydania tomu krakowskiego
Wydawnictwo "Miniatura", wydanie pierwsze 2008 (miękka okładka), wydanie drugie 2012 (twarda okładka)

"DOTYK", recenzja

Dotyk” to kolejny tomik poetycki Wiesławy Barbary Jendrzejewskiej. Zawiera on 67 odważnych liryków przesiąkniętych prawdziwymi uczuciami, podszytymi subtelnym erotyzmem. W symbiozie z naturą ( jest w zbiorku kilka fotografii autorki ), przenikają się wzajem odwieczne, nieustające tęsknoty, pragnienia, oczekiwania i...pożądanie ( bo nie jest ono – jak zwykło się uważać - zarezerwowane li tylko dla mężczyzn ).
Wyrażają one wprost lub za pomocą pięknych metafor, czy misternie dobranych słów, to wszystko, czego nie obawia się wypowiedzieć prawdziwa, dojrzała kobieta, dla której sztuka oraz miłość nie posiadają wieku, czasu, ani miejsca. To wiersze dla kobiet dojrzałych emocjonalnie, które nie zawsze wiedzą, jak wyrazić ten od lat pielęgnowany w sercu, duszy i umyśle - żar, ogień i skrzętnie skrywany akt oddania. To wiersze dla mężczyzn, dla tych mężczyzn, którzy nieustająco kroczą po omacku, często na paluszkach, bezszelestnie, to znów zdecydowanie i pewnie, a wciąż nie wiedzą, który sposób obrać, by zgłębić kobiecą naturę, wszak ...ladonna mobile (kobieta zmienną jest ). Poetka odsłania przed męskimi osobnikami kobiece pragnienia, oczekiwania, delikatnie podpowiada i poprzez dotyk (tak często w tomie, w różnych konfiguracjach, przywoływany) prowadzi do najbardziej erogennego narządu, którym jest... umysł. Umysł kobiety i mężczyzny, ale wystarczy go... dotknąć zaledwie, by: „ rwać szaty damy z dziwki żądz...”
Wszyscy literaci piszą od zawsze o tym samym, ale nie każdy potrafi, jak Jendrzejewska, nazywając rzeczy po imieniu, tak widzieć ( kobiety też są wzrokowcami, jak się okazuje), tak dostrzegać i zapisać tak, by stały się wierszem. Wierszem, który czyta się wiele razy, a za każdym odkrywa coś nowego i niepowtarzalnego zaklętego w magię mężczyzny i kobiety, w ...dotyk. (L.P)

Zapowiedź spotkania poetyckiego w bibliotece wojewódzkiej

Zapowiedź spotkania poetyckiego w bibliotece wojewódzkiej
Nigdy nie zapomnę tego spotkania autorskiego. Minus 20 stopni, trzy szampany zamarzły w bagażniku, a na sali w Bibliotece Wojewódzkiej co chwila dostawiano krzesła, Przybyła prawie setka ludzi. Nadkomplet, niesamowite!

KSIEGARNIA LITERACKA "Autor" poleca

KSIEGARNIA  LITERACKA "Autor" poleca
Opracowanie: Marta Gracz

Polecam wydawnictwo!