Nigdy bez przekonania...
Zupełnie nie wyobrażam sobie, jak mogłabym robić coś, czego nie kocham i nie kochać tego, co robię.
Od zawsze, od dziecka miałam marzenia, które zamieniałam w plany i na początku realizowałam je z mniejszym lub większym powodzeniem, bo wtedy jeszcze ani pewnych rzeczy nie umiałam, ani pewnych nie rozumiałam.
Wraz z nauką, doświadczeniem i wiekiem udawało mi się realizować moje marzenia i zawsze to co robiłam, realizowałam z pasją, z radością, z przekonaniem, a w takich razach nie było mowy o porażkach. Np. już jako dziecko, na pytanie: kim chciałabyś zostać w przyszłości, NIGDY nie mówiłam: "chciałabym", ale... "ja będę np. nauczycielką". Później poetką, dziennikarką... Nie szkodzi, że wówczas niektórzy potakiwali litościwie (do dziś widzę takie niektóre głowy), ja swoje wiedziałam. Jak sobie coś postanowiłam, to nie było mocnych. Wiele mi się udało i to z dużym powodzeniem, bo "chcieć to móc", jestem o tym najgłębiej przekonana. Do dziś.
Wykonywać pracę, którą się kocha, to istna przyjemność. Wszystko wtedy "idzie jak po maśle" i nic nie jest w stanie przeszkodzić w realizacji celów. Moja praca to była moja miłość, nim pojawiły się inne miłości. Wykonywałam ją najlepiej jak umiałam i do samej (wcześniejszej) emerytury z Karty Nauczyciela, bo jeszcze musiałabym pracować. W czasie mojej pracy cały czas się dokształcałam, doskonaliłam i dostawałam wiele nagród, począwszy od nagrody Dyrektora (wielokrotnie) przez Nagrody Kuratora, Prezydenta, Wojewody po Nagrodę Ministra, choć nie dla nagród pracowałam.
Po studiach mogłam zostać na uczelni, ale ja postanowiłam uczyć dzieci i praca naukowa mnie nie interesowała, chociaż po latach, przypomniano sobie o mnie i zapraszano mnie na studia doktoranckie (wtedy do Torunia), ja nie umiałam zostawić tego, co kocham, moich uczniów, w mojej wspaniałej szkole, a nade wszystko wówczas, moich małych jeszcze dzieci, bo...
Pracując po filologii polskiej i bibliotekoznawstwie, "zrobiłam" podyplomowe z dziennikarstwa, filozofii, psychologii.
Kiedy w coś się daję to cała, absolutnie i bezwarunkowo. Tak w pracy, jak i w relacjach osobistych. Nic na silę, nic na pokaz, nic dla kasy czy wrażenia.
Na wcześniejszej emeryturze realizuję wcześniejsze cele, na które nie zawsze miałam czas, pracując zawodowo. I znów robię, co kocham, i znów jestem za to nagradzana.
Co roku trafiają do mnie WYJĄTKOWE NAGRODY, z których jestem bardzo dumna, bo na nie zapracowałam i to jest moja największa satysfakcja: żadnych znajomości, kolesi, protekcji i poklepywania po ramieniu:
2010
- KOBIETA ROKU, II miejsce w plebiscycie radia „GRA”,
2011 - „KOBIETA Z PASJĄ”, statuetka i tytuł przyznawane przez Klub Środowisk Twórczych,
2012 - Stypendystka Prezydenta Bydgoszczy,
2013
- Odznaka Honorowa „Zasłużony dla Kultury Polskiej” przyznana przez Ministra
Kultury i Dziedzictwa Narodowego,
2014
– „NeoKobieta” – laureatka Konkursu miesięcznika „Zwierciadło” oraz marki Vichy
„dla kobiet dojrzałych, aktywnych pań, patrzących na życie z optymizmem i
pewnych swojej wartości”,
2015
- Stypendystka Prezydenta Bydgoszczy.
Zaczął się rok 2016, może i on coś przyniesie. Oczywiście, jak mi się znów coś zachce i zechce, naturalnie... nie bez przekonania.
P.S. A tak w ogóle, czym byłoby życie bez pasji. Mam ich wiele. Np. uwielbiam dobry, tradycyjny jazz. Ostatnio... China Moses. Niezwykła, niesamowita, jedyna... Chyba nas łączy temperament i... czerwień ;)
China Moses