Myśli (prawie) uczesane (2)*

Foto. Małgorzata Woźny


Kobieta na piętrze (ostatnie opowiadanie ze zbioru Z KOBIETĄ NA PÓŁPIĘTRZE)... to ja

Niektórzy uważają, że moje opowiadania mówią o mnie, że to ja kryję się pod wieloma bohaterkami,  że utożsamiam się z nimi, ujawniając swoje sympatie, przeżycia, doznania... Mogą tak zapewne uważać Czytelnicy, którzy mnie nie znają, bo ci zawsze doszukują się obecności autora w utworze, zwłaszcza gdy snuje on narrację pierwszoosobową. Tymczasem ci, którzy mnie znają, mogą mnie znaleźć w tym zbiorze na pewno w ostatnim, dziesiątym, opowiadaniu...
    Nigdy nie zapomni noweli Giovannego Boccaccia pt. „Sokół” i wcale nie ze względu na budowę tego gatunku prozatorskiego, choć mistrzowska. Wraca do niej od wielu lat, wciąż pamiętając pierwsze, młodzieńcze jeszcze, wzruszenie losami bohaterów, ich dylematami i oddaniem tego, co jest najcenniejsze dla drugiego człowieka. Wciąż towarzyszy jej „Mały Książę” Antoine’a de Saint-Exupery’ego i wcale nie dlatego, że książka została przetłumaczona na ponad 170 języków, a sprzedana w ponad 60 milionach egzemplarzy. Są to dwie pozycje wśród tysięcy, które przeczytała, wśród niewielu, które zostają głęboko i na długo. Może na zawsze.
Ile mądrości można zawrzeć w krótkim utworze z sokołem w tytule, czy z nieporadnymi rysunkami na okładce, które mogłyby wskazywać na dziecięcego odbiorcę.
Kiedy tak wspomina te dwa tytuły (może ku zdziwieniu niektórych) zawsze zastanawia się, dlaczego człowiek tak często jest bezsilny wobec zjawisk, które sam tworzy? Dlaczego nie umie, a może nie chce (pewnie bardziej to drugie) wykorzystać swej wiedzy, swych umiejętności w rozumieniu świata i ludzi. Ma na myśli człowieka, który nie para się zawodowo porządkowaniem chaosu tego globu, jak np. filozof, ale typowego, wykształconego osobnika.
Człowiek się uczy, bo musi, zdobywa wiedzę, bo chce, selekcjonuje zasoby wiadomości, bo trzeba, natomiast wykorzystuje potencjał umysłowy nieudolnie, bezmyślnie, zupełnie jakby nie umiał go poukładać, uporządkować. Marnuje swoją wiedzę, rozrzuca po trochu to tu, to tam i nadziwić się nie może, że znów się nie udało, nie powiodło, nie dokonało. Wiedza, nasz skarb największy, tonie w rozproszeniu, nie mogąc malować obszarów mądrości koniecznej dla normalnego i wcale nie stricte wyjątkowego życia.
Bardzo często nie koncentrujemy się na umiejętnościach funkcjonowania z zasobami intelektualnymi zdobywanymi w tak niejednokrotnie niełatwy sposób.
Najbardziej przykre, smutne i zupełnie dla niej niezrozumiałe jest to, że żyjąc wśród ludzi, nie umiemy nawiązać z nimi kontaktu. Znamy system znaków, język, ba, czasem nawet kilka, i co z tego? Umiemy pisać, mówić, czytać i… Nie wypowiadamy tego, co trzeba, gdzie trzeba, komu trzeba. Nie używamy właściwych słów, przemilczeń, obrazów, nie wtedy, nie tam, nie tak. Kontakty interpersonalne są bardzo słabe – im człowiek bardziej wykształcony, tym mniejszy obszar porozumienia. Coraz częściej w ogóle nie umiemy ze sobą rozmawiać, a mówimy, nawet chyba bardziej obok siebie niż do siebie. Jakie to smutne, jakie przykre, kiedy mając wiedzę, zostajemy z nią sami. I co? Znów powtórka z rozrywki typu: SZTUKA DLA SZTUKI, tylko, że teraz z innej półki? Mamy umiejętność postrzegania innych i żyjemy wśród ludzi, bo człowiek jest istotą stadną (zawsze to podkreśla m.in. Szyszkowska i czy ją lubimy, czy nie – ma kobieta rację, kobieta – filozof).
No właśnie, a co z naszymi racjami? Prezentujemy je? Pokazujemy na forum i usilnie ich bronimy, nawet wbrew innym, na których być może nam bardzo zależy???
Jak to właściwie jest? Czy powinniśmy mówić to, co inni chcą usłyszeć, czy to, co de facto mamy do powiedzenia? H. Jackson Brown Jr. napisał swemu synowi Adamowi w „Małym poradniku życia”, pierwszym na miejscu listy bestsellerów „New York Timesa” 1991 (trzy tomiki poradników zawierają 3099 cennych myśli, a 33 książki autora można czytać w językach: norweskim, francuskim, szwedzkim, chińskim, hebrajskim, japońskim, duńskim, chorwackim, hiszpańskim, macedońskim, i 23 w innych), że zanim coś powie, ma się zastanowić, czy: „chce mieć zawsze rację, czy chce być szczęśliwy?”. Kiedyś ta myśl się jej podobała, a teraz poważnie ją od nowa analizuje.
Ona jest przekonana, że gdyby ludzie potrafili być ze sobą w zdrowym, prawdziwym, mądrym kontakcie, sokół nigdy nie stałby się potrawą, a Mały Książę znalazłby dorosłego, który „naprawdę nie byłby śmieszny”, i nie musiałby nam przypominać, że: „Próżni słyszą tylko pochwały”, a „autorytet opiera się na rozsądku”. Pamięta dziesiątki przesłań, które przekazuje Exupery dorosłym. Szkoda, że tak niewielu ludzi przeczytało tę powiastkę filozoficzną, a jeśli już niektórzy dokonali tego, to wielki żal, iż …bez zrozumienia. Autor powiada szczerze i wprost: „Jeśli potrafisz dobrze siebie osądzić, będziesz naprawdę mądry”.
A co robią inni wciąż, na okrągło? Stale osądzają innych, nieustannie oceniają, wszak przecie są wszechwiedzący i nieomylni.
Ona ma pięć dyplomów. Poznała pięć trudnych dziedzin naukowych i wciąż ma świadomość, że wie ciągle za mało. Im więcej czyta, tym więcej ma wątpliwości, tym więcej chciałaby poznać, zgłębić, doskonalić. Nigdy nie miała poczucia, że wie wszystko, nawet w poznanych dziedzinach. Mądrym (nie mylić z wykształconym) się bywa bez względu na ilość ukończonych fakultetów, choć zapewne w mądrości pomagają. Mądry człowiek potrafi nawiązać kontakt i rozmawiać z każdym, gdy tymczasem – wykształcony już niekoniecznie. Ona podziwia ludzi wykształconych i mądrych zarazem, choć tak naprawdę zna ich niewielu.
Ona wie, że mądry człowiek wsłucha się najpierw w siebie. Tak, zacznie od siebie, a jeśli ktoś ma do niego uwagi, przemyśli je, nie obrazi się, ale zastanowi się. A potem przyzna rację, jeśli drugi ją posiada i w ten właśnie sposób pokaże swoją mądrość, nawet wtedy, gdy mistrzem jego nauk będzie samo życie. Bo nie ma chyba nic bardziej prymitywnego niż pseudouczony, który ma zawsze rację, nawet wtedy, gdy źródła naukowe jej w oczywisty sposób zaprzeczają. Taki to dopiero ma o sobie mniemanie. Spróbuj np. takiemu „naukowcowi” przedstawić swój własny punkt widzenia niezgodny z jego oczekiwaniami… Ten to chyba nigdy nie zrozumie, że taką postawą obnaża jedynie swoje kompleksy, pokazuje zawiść i zazdrość, najniższe z możliwych uczuć ludzkich., które spalają i niszczą jego samego nade wszystko. A szkoda, bo gdyby zechciał nad sobą popracować, mógłby naprawdę wykorzystać posiadane zasoby intelektualne, które zapewne w nim drzemią, ale brak tzw. uczuć wyższych nie pozwala mu na to. Biedny człowiek.
Ona wie, że „Prawdziwa cnota krytyk się nie boi”. I prawdziwa mądrość też.
Niedawno dobry kolega przysłał jej kilka spostrzeżeń, z którymi Ona zgadza się w zupełności: „Dzisiaj więcej wiemy, ale coraz mniej rozumiemy. Mówimy dużo, kochamy mało, nienawidzimy zbyt często. Zdobywamy Kosmos, ale trudno nam dotrzeć do naszego wnętrza. Powiększyliśmy to, co posiadamy, ale pomniejszyliśmy nasze wartości.” Jej nasuwa się pytanie: Dlaczego? Ona myśli. Próbuje dociekać, zrozumieć, ale bardzo trudne to w pojedynkę czy w małym gronie podobnie myślących ludzi.
Teraz, kiedy stuka jej pięćdziesiątka, ma więcej powodów do myślenia, do rozważania, choć czas wciąż pędzi jakby na oślep.
Miała kiedyś Koleżankę, która szybko wszem i wobec oświadczała, że jest jej przyjaciółką. Był to dobry i sympatyczny, zaufany układ do momentu, kiedy na prośbę przyjaciółki, powiedziała jej, co naprawdę myśli o pewnej sprawie. Powiedziała. Szczerze. Otwarcie. Wszystko. I co? I koniec przyjaźni, No… jak ona mogła TAK powiedzieć Przyjaciółce. No jak? To ma być przyjaźń, kiedy nie może wyznać tego, co naprawdę czuje i myśli? Ludzie proszą o szczerość, a jak ją wyjawiamy, obrażają się, bo przecież, owszem, chcieli otwarcie, ale tego, co sami sobie na ten temat umyślili, a jak nie dostają tego, czego w imię szczerej przyjaźni oczekiwali – obraza majestatu i po przyjaźni. Któż z nas tego nie doświadczył. Ilu wartościowych postaci straciliśmy za prawdę, za szczerość. Nie sposób chyba policzyć. Tylko, czy rzeczywiście byli to ludzie warci dalszej znajomości? Potem poznajemy kolejnych znajomych, nowych przyjaciół, by zacząć następny raz obcowanie z człowiekiem (zawsze to „obcowanie” w tym zwrocie ją drażniło, bo mówiło o „obcości”, a nie o „bliskości”, a teraz wydaje jej się słuszne).
„Każdy przecież początek / to tylko ciąg dalszy, / a księga zdarzeń / zawsze otwarta w połowie” – przeczytała ostatnio w jednym z najnowszych wierszy naszej noblistki, Wisławy Szymborskiej, i zachwyciła się tą pointą utworu, ale skrytykowała tytuł wiersza, który wydał jej się pretensjonalny, taki dość obiegowy – „Miłość od pierwszego wejrzenia”. Sądziła, że kto, jak kto, ale TAKA POETKA mogłaby wymyślić lepszy. Co to się działo, co się działo! / środowiska pół [a dokładnie jeden tzw. znawca] ze złości się skręcało / i skręciło by do końca biednych ludzi, / gdyby wreszcie…” (śpiewał w tym stylu Wojciech Młynarski) nie zawołała gromkim głosem, że ona MA PRAWO wypowiedzieć własne zdanie, nawet o TAKIEJ AUTORCE. Nie zostało jednak do wiadomości przyjęte jej samozwańcze prawo przez jednego Znawcę tematu. Jak ona, taka zwykła osoba, ma czelność powiedzieć słowo krytyki o kimś, kto wielkim poetą jest…I oto znowu stoi na półpiętrze i nie wie – wrócić do tamtych spraw? Próbować jeszcze? Łudzić się, że starzy, niegdyś dobrzy znajomi popróbują pomyśleć obiektywnie i szczerze, czy może iść w górę, do przodu, by łudzić się na nowo, że odtąd poznani ludzie zaakceptują szczerość w imię przyjaźni, będą się cieszyć ze szczęścia innych, uszanują jej własne zdanie... Krok w tył, czy do przodu? Co zrobić? Jak odnaleźć się w tej odwiecznej wędrówce do człowieka? Ani wyżej, ani niżej – nigdzie nie ma żadnej gwarancji, że Ona dokona słusznego wyboru. Tylko… Ile jeszcze można tak trwać na półpiętrze? Przecież Ona funkcjonuje w taki sposób prawie 40 lat… Jak długo jeszcze? Jak?

*tytuł zastrzeżony




Oprac. Marta Gracz

Noc rudych traw, dwa wydania tomu krakowskiego

Noc rudych traw, dwa wydania tomu krakowskiego
Wydawnictwo "Miniatura", wydanie pierwsze 2008 (miękka okładka), wydanie drugie 2012 (twarda okładka)

"DOTYK", recenzja

Dotyk” to kolejny tomik poetycki Wiesławy Barbary Jendrzejewskiej. Zawiera on 67 odważnych liryków przesiąkniętych prawdziwymi uczuciami, podszytymi subtelnym erotyzmem. W symbiozie z naturą ( jest w zbiorku kilka fotografii autorki ), przenikają się wzajem odwieczne, nieustające tęsknoty, pragnienia, oczekiwania i...pożądanie ( bo nie jest ono – jak zwykło się uważać - zarezerwowane li tylko dla mężczyzn ).
Wyrażają one wprost lub za pomocą pięknych metafor, czy misternie dobranych słów, to wszystko, czego nie obawia się wypowiedzieć prawdziwa, dojrzała kobieta, dla której sztuka oraz miłość nie posiadają wieku, czasu, ani miejsca. To wiersze dla kobiet dojrzałych emocjonalnie, które nie zawsze wiedzą, jak wyrazić ten od lat pielęgnowany w sercu, duszy i umyśle - żar, ogień i skrzętnie skrywany akt oddania. To wiersze dla mężczyzn, dla tych mężczyzn, którzy nieustająco kroczą po omacku, często na paluszkach, bezszelestnie, to znów zdecydowanie i pewnie, a wciąż nie wiedzą, który sposób obrać, by zgłębić kobiecą naturę, wszak ...ladonna mobile (kobieta zmienną jest ). Poetka odsłania przed męskimi osobnikami kobiece pragnienia, oczekiwania, delikatnie podpowiada i poprzez dotyk (tak często w tomie, w różnych konfiguracjach, przywoływany) prowadzi do najbardziej erogennego narządu, którym jest... umysł. Umysł kobiety i mężczyzny, ale wystarczy go... dotknąć zaledwie, by: „ rwać szaty damy z dziwki żądz...”
Wszyscy literaci piszą od zawsze o tym samym, ale nie każdy potrafi, jak Jendrzejewska, nazywając rzeczy po imieniu, tak widzieć ( kobiety też są wzrokowcami, jak się okazuje), tak dostrzegać i zapisać tak, by stały się wierszem. Wierszem, który czyta się wiele razy, a za każdym odkrywa coś nowego i niepowtarzalnego zaklętego w magię mężczyzny i kobiety, w ...dotyk. (L.P)

Zapowiedź spotkania poetyckiego w bibliotece wojewódzkiej

Zapowiedź spotkania poetyckiego w bibliotece wojewódzkiej
Nigdy nie zapomnę tego spotkania autorskiego. Minus 20 stopni, trzy szampany zamarzły w bagażniku, a na sali w Bibliotece Wojewódzkiej co chwila dostawiano krzesła, Przybyła prawie setka ludzi. Nadkomplet, niesamowite!

KSIEGARNIA LITERACKA "Autor" poleca

KSIEGARNIA  LITERACKA "Autor" poleca
Opracowanie: Marta Gracz

Polecam wydawnictwo!