Wielu ludzi próbuje zatrzymać w pamięci to, co jest dla nich ważne, miłe, niepowtarzalne, wyjątkowe, drogie i bliskie. I to jest słuszne, bo człowiek składa się także ze wspomnień. Dobrze, jak potrafi zapamiętać te, które cieszą, a jeszcze lepiej jak po latach z ochotą dzieli się nimi z innymi.
I ja mam takich Znajomych oraz Przyjaciół. Miło mi z nimi powspominać i pośmiać się, jeśli nadarzy się okazja.
Niestety, wśród moich Znajomych jest taka Koleżanka, która pamięta TYLKO przykre rzeczy: jest pamiętliwa, zapamiętuje,
rozpamiętuje i wypomina różne sprawy (wieki w sobie pielęgnowane) i
uderza, jak tylko nadarzy się okazja lub takie okazje stwarza (nawet po latach). Znam to z
autopsji. Jest w tym mistrzynią nie do podrobienia. I to od zawsze.
Od dziesiątek lat żyje TYLKO przeszłością i łowi w niej to, co najgorsze, złe i przykre zdarzyło się w jej życiu w związku z różnymi osobami, które spotkała na swojej drodze. Zachowuje się tak, jakby w żadnej przyjaźni nie spotkała nic dobrego.
Trudna to była znajomość. Zawsze, bo idziesz w dobrym nastroju na spotkanie z nią, masz fajny humor, a tu nagle jakieś zdanko, przypadek, coś, z boku nawet, pobudza jej złe wspomnienia i jak żbik atakuje, nie dając innym prawa racji. Wciąż niezadowolona, niepocieszona, niedowartościowana, niedoceniona i pełna żalu, pretensji do wielu (może nawet do wszystkich), którzy nie przytakiwali, nie chwalili, nie akceptowali jej uwag o znajomych.
Nigdy nie zapomnę, jaka była na mnie zła, gdy ukłoniłam się jej koleżance, z którą była skłócona, a z którą to swego czasu mieszkała za ścianą... (Nie przyszłoby mi to do głowy, nie wspominałabym, gdyby nie moje refleksje dzisiejsze na ten temat). Szłyśmy razem, a nie odzywała się do mnie przez wiele minut, a potem długo bardzo urzędowo. Nasze drogi się rozeszły dawno temu z różnych powodów, ale powiedzmy, że z racji opuszczenia przez nią kraju na kilka lat. Kiedy wróciła i mogłam się z nią spotkać po 30. latach bez kontaktu, bardzo się ucieszyłam.
Pierwsze spotkanie było przesympatyczne :)
Niestety, radość moja trwała krótko, bo znów z okazji lub bez okazji zaczynały się przykre wypominki. Myślałam, że przez tyle lat człowiek dojrzewa, zmienia się, wartościuje, dokonuje selekcji swoich wspomnień, że odróżnia błahe od ważnych i umie znaleźć w przeszłości miłe chwile, bo takie też były.
Były, ale nie u mojej Koleżanki. Nie u niej. U niej nie ma dobrych wspomnień, choć dawno jej stuknęła sześćdziesiątka. Nie ma i już. A potem się dziwi, że człowiek unika spotkania, by znów niespodziewanie nie dostać obuchem w łeb .
Albo na 1000% akceptujesz jej nastroje, opinie, humory i słowa, albo masz przechlapane, w najlepszym razem nie odezwie się do Ciebie przez kilka miesięcy lub lat.
Tylko spróbuj powiedzieć własne zdanie, a nie daj Boże prawdę, że Ci się np. takowa postawa jej nie podoba, KONIEC. Ty nie masz prawa do prawdy. Ona ma prawo, ona się nie myli.
Jej samej też można wiele zarzucić, gdyby wszystkie pierdoły wyciągać z lamusa, ale to nie mój styl. Ja pamiętam, to co dobre, ale... Moja pamięć z jej pamięcią zgrzyta, a próba powiedzenia, że taka jej postawa nie sprzyja dobrym kontaktom, kompletnie mija się z celem, bo przecież ona wie wszystko lepiej, ma rację, tylko
dziwne jest to, że jej perfekcyjna pamięć nie koduje powodów, dla których dochodzi do zgrzytów. I to najczęściej o nic.
Szkoda. Bardzo szkoda, bo... kolejnych trzydziestu lat już nie będzie...
P.S.
Tak się zastanawiam skąd w człowieku tyle upodobania do przykrych zdarzeń... Czemu nie potrafi cieszyć się przeszłością, zważywszy, że przyszłość już maleńka. Czy wynika to z kompleksów, z braku pasji i miłości do życia i ludzi, czy z wszystkiego razem. Nie wiem. Żal mi jednak takich ludzi, bo jak mniemam, grozi im samotność, nawet w związkach, nawet w rodzinach. I to jest najsmutniejsze.
Tak się zastanawiam skąd w człowieku tyle upodobania do przykrych zdarzeń... Czemu nie potrafi cieszyć się przeszłością, zważywszy, że przyszłość już maleńka. Czy wynika to z kompleksów, z braku pasji i miłości do życia i ludzi, czy z wszystkiego razem. Nie wiem. Żal mi jednak takich ludzi, bo jak mniemam, grozi im samotność, nawet w związkach, nawet w rodzinach. I to jest najsmutniejsze.