Od początku naszego żywota wyznaczamy, określamy i nazywamy nasze priorytety. Zarówno kobiety jak i mężczyźni odnajdują je i nie zawsze dla obu płci są one na rożnych etapach życia jednakie.
Dla mnie jako dziewczynki ważny był piękny dom rodzinny, a w nim dobrzy, kochani Rodzice, Rodzeństwo, potem koleżanki, koledzy, pierwsze miłości, plany, marzenia...
Ważne były książki, których w domu było mnóstwo i... muzyka, która gościła u nas nie tylko od święta. Siostra grała na pianinie i pięknie śpiewała. Pamiętam, że nawet wygrywała konkursy wokalne.
Pianino było wspaniałe z mosiężną płytą koncertową, powleczone w drewno listkowe i uchwyty po dwóch wielkich złoconych świecznikach, skradzionych w czasie wojny "przez ruskich", jak wspominał Ojciec.
Przed domem rozciągał sie przepiękny ogród pełen przeróżnych kwiatów, zwłaszcza wielokolorowych róż. A za domem, drugi, warzywny pielęgnowany przez Ojca.
O wczesnym poranku Mama szła do ogrodu i ścinała naręcza kwiatów, a następnie stawiała je w kryształowym wazonie na pianinie. Nigdy nie zapomnę zapachu róż w tucholskim salonie oraz kolorowych płatków, które po czasie leniwie opadały na serwetkę...
Na pianinie (czasem) grała także Mama i Tato, ale ja także. Do dziś umiem zagrać kilka "kawałków", jak mawiała druga siostra, która też tu pobrząkiwała, ale zdecydowanie, na zmianę z Tatą, grywała na akordeonie. Brat natomiast znakomicie grał na harmonijce ustnej.
U mnie stwierdzono słuch absolutny, doskonały! (Słuch absolutny, słuch doskonały – rzadko spotykana ludzka umiejętność rozpoznawania lub odtwarzania nut bez korzystania z zewnętrznego odniesienia, czyli inaczej trwała pamięć pewnych specyficznych właściwości dźwięków, akordów czy tonacji, która umożliwia ich rozpoznawanie bez odwoływania się do dźwięku wzorcowego. Jest on preferowany, choć niewymagany przy edukacji muzycznej[1].
Jest to rzadko spotykana wśród ludzi wrodzona umiejętność rozpoznawania bezwzględnej wysokości dźwięku jedynie na podstawie jego percepcji sensorycznej, bez porównywania z innym dźwiękiem, czy też innej spekulacji intelektualnej. Jest związany z rozbudowanymi koniuszkami nerwów słuchowych, a także oznacza rozszerzoną skalę słuchu człowieka (tzn. rozpoznawania kilku dźwięków równocześnie).
Wszyscy byliśmy po trosze artystami. Wszyscy lepiej lub gorzej grali na instrumentach, śpiewali; druga siostra pięknie malowała (potem została "artystką" od wystaw sklepowych, na których zarabiała wtedy wielkie pieniądze i była często dużymi pieniędzmi nagradzana). Mama przepięknie haftowała w szkole borowieckiej (złoto i bursztyn), wyhaftowała m.in. fragment bandery Daru Młodzieży, że o jej licznych wystawach autorskich i nagrodach, też Ministra Kultury i Sztuki (wówczas) wspomnę tu z radością.
Ja na pianinie grywałam rzadko, bo już jako licealistka uczyłam się i bardzo dużo czytałam, a potem jako studentka, mało przebywałam w domu. Ale za to uwielbiałam (lubię do dziś) śpiewać w towarzystwie, przy ognisku i na różnych imprezach (a na zjeździe studentów, na ówczesnej WSP w karaoke (wielu uczestników) zajęłam pierwsze miejsce za "Takie tango" "Budki suflera" i wygrałam... japońską... wiertarkę (niedawno podarowałam ją mojemu Zięciowi, bo Mąż miał polskie i był z nich, jak mawiał, zadowolony).
P.S.
1 marca (onegdaj 22 lutego) obchodziliśmy kolejną rocznicę urodzin MOJEJ WIELKIEJ MIŁOŚCI MUZYCZNEJ, FRYDERYKA CHOPINA, którego muzykę pokochałam od pierwszego słuchania, a sprawiła to moja PIERWSZA WIELKA MIŁOŚĆ. To On jako pierwszy zaprowadził mnie do filharmonii, to z nim chodziłam na koncerty i chłonęłam wielkie (niewyobrażalne dla moich ówczesnych rówieśników) piękno.
Moim Dzieciom, od kołyski włączałam mazurki, walce i scherza... A potem inne, dłuższe kompozycje. Słuchały. Rozpoznają do dziś.
Ja osobiście byłam wszędzie tam ( w kraju i za granicą), gdzie mieszkał lub gościł Fryderyk Chopin. Została mi jeszcze tylko Majorka. Mój Przyjaciel (zarażony przeze mnie muzyką geniusza) namawia mnie na odwiedziny wyspy w te wakacje. Być może się uda. Ano zobaczymy.
Ja osobiście byłam wszędzie tam ( w kraju i za granicą), gdzie mieszkał lub gościł Fryderyk Chopin. Została mi jeszcze tylko Majorka. Mój Przyjaciel (zarażony przeze mnie muzyką geniusza) namawia mnie na odwiedziny wyspy w te wakacje. Być może się uda. Ano zobaczymy.