PORANNE LENIUCHOWANIE
- to jest to !!!
Bardzo lubię poranne leniuchowanie. Zawsze lubiłam. Kiedy jeszcze pracowałam na etacie, a była wolna sobota i niedziela mój kochany Mąż przynosił mi do łóżka kawkę i śniadanko, a ja robiłam prasówkę, popijając aromatyczną, smaczną kawencją (jak mawiała moja naczelna z pisma dla nauczycieli, z którym pracuję już ponad dwadzieścia lat).
Obecnie, kiedy od kilku lat jestem na emeryturze (WCZEŚNIEJSZEJ !!!), takie poranne leniuchowanie mam na co dzień.
Śniadanko, kawka od Męża co ranek i... książka wybrana przeze mnie. Dobra książka. Często spóźniona (wcześniej, niżej, wspomniałam o jednym dzienniku Osieckiej).
Ach... "Jak dobrze" (że zacytuję ulubionego Różewicza), mogę leżeć w pięknej pościeli, czytać i zapijać wybraną książkę, przepyszną kawą. Bez pośpiechu. Czekają na mnie SPÓŹNIONE KSIĄŻKI od kilku lat, ale wiem i mam to poczucie, że to są te tytuły, które się nie starzeją, czyli dla mnie to tzw. książki ponadczasowe. Z kawą "smakują" wyjątkowo i to przez co najmniej godzinę w poranne leniuchowanie.
"TO LUBIĘ" - jakby powiedział Adam Mickiewicz.