Dziwny ten Pan...
3.04.2015


Jakiś czas temu z racji pewnych projektów, dane mi było spotykać się z pewnym Panem. Współpraca układała nam się znakomicie, mieliśmy wiele dobrych pomysłów i wcielaliśmy je w życie. Projekt został zakończony nadspodziewanym sukcesem, a my, z racji wielu wspólnych godzin, staliśmy się sobie bliscy jak prawdziwi przyjaciele. Nasze spotkania odbywały się teraz nie tylko na temat kolejnych zadań, ale były to też pogaduchy prywatne, ale wciąż li tylko przyjazne. Bardzo Go polubiłam i czułam, że to lubienie jest wzajemne.

Niektórzy powiadają, że kobiecie łatwiej zaprzyjaźnić się z mężczyzną, niż mężczyźnie z kobietą, bo Facet w zasadzie (podobno) w każdej kobiecie widzi zwłaszcza kobietę, a każda okazja spotkania, w jego głowie jest też okazją na tzw. coś więcej.
Co myślał ów Pan w tych kategoriach, to nie wiem, bo nigdy na żadnym spotkaniu służbowym czy prywatnym, znaczy, przyjaznym ani przez sekundę nie dałam mu do zrozumienia, że mnie interesuje jako mężczyzna.
Podobno kobiety lubią mieć przyjaciół mężczyzn i nie każdy kojarzy im się zaraz z tzw. czymś więcej. Mnie się "zaraz" nie kojarzy.
Prywatne spotkania damsko-męskie mogą oczywiście sugerować, że choć jedna strona jest drugą strona zainteresowana bardziej, ale niekoniecznie.
Ja najbardziej byłam wdzięczna temu Przemiłemu Panu (jasne, że byliśmy na "ty"), raz, że to właśnie ja miałam zaszczyt z nim pracować nad trudnym projektem (a ze sto było chętnych na moje miejsce!), dwa, że wspaniale się uzupełnialiśmy, trzy, że odnieśliśmy sukces.
Tak, byłam i wdzięczna, i zadowolona, czemu dawałam wyraz w naszych kontaktach, a to miłym słowem, a to sympatycznym komentarzem na jego profilu, czy w ogólnej lub szczególnej serdeczności i sympatii w naszych spotkaniach kawiarniano-restauracyjnych (dobrze, że wtedy nie zakładali podsłuchów, bo pewne historie sobie opowiadaliśmy).
Od samego początku odbierałam go jako Kumpla, fajnego, mądrego, sympatycznego. Potem jako Przyjaciela, wyjątkowego, szczerego, zaufanego, ale nigdy, przenigdy, ani razu nie spojrzałam na niego jak na Mężczyznę. Po prostu nie był to, że tak powiem, wizualny (bo intelekt pewnie by mi odpowiadał) typ mojego mężczyzny. Absolutnie. Nawet przez ułamek sekundy nie pomyślałam o nim w tych kategoriach. Nigdy. I mówiąc zupełnie szczerze, nie zwróciłabym na niego żadnej, najmniejszej nawet uwagi, gdybym mijała go gdzieś w mieście.
Aż tu razu pewnego, jego współpracowniczka, gdy prosiła, bym poczekała na niego, bo ma pilny telefon, zaczęła się dziwnie uśmiechać i spoglądać na mnie z ukosa. Zrobiła mi kawę i cały czas mi się przyglądała:
- Pani, Basiu, pani wie, że X ma żonę?
- Oczywiście - odpowiedziałam ze szczerym uśmiechem.
- I na pewno pani wie, że X ma dorosłe dzieci? Dwie córki.
- No jasne, że wiem - teraz popatrzyłam na nią podejrzanie.
- To dobrze. To bardzo dobrze, bo przecież i pani ma rodzinę.
- Tak, oboje mamy, ale o co chodzi?
- Bo wie pani, no jak to pani powiedzieć, pani Basiu, no bo...
- Bo co? Proszę powiedzieć, bo nic nie rozumiem.
- Bo wie Pani, tylko niech pani mnie źle nie zrozumie...
- Co chce mi pani powiedzieć? - pytałam absolutnie nadal niczego nie rozumiejąc.
- Dobrze, powiem, ale nich się pani na mnie nie pogniewa, bo ja panią lubię...
- Powie pani wreszcie?
- On myśli, że pani się w nim podkochuje i chyba jest tym jakoś zaniepokojony - wypowiedziała jednym tchem słowa, które mnie kompletnie zaszokowały.
- Co takiego? Co pani mówi, że ja, że w nim, że co???
Chciałam jej powiedzieć, by się jemu przyjrzała, jak on wygląda, że wcale do siebie nie pasujemy ani z postury, ani z gustu, ale dech mi zaparło, słowa odebrało, a potem wybuchłam takim śmiechem, że zupełnie nie umiałam się opanować.
Przerażona sekretarka próbowała wcisnąć mi do ust szklankę z wodą, ale ja ją gwałtownie odepchnęłam prawie zataczając się ze śmiechu w wygodnym fotelu.Nawet spódnicę jej pochlapałam, ale nie zważała na to, tylko koniecznie chciała mnie uspokoić. Zapewne obawiała się, że mój śmiech przenika wszystkie ściany budynku. Ja śmiałam się dalej i aż popłakałam się ze śmiechu. Już sobie wyobrażałam jego ze mną na randce lub w jeszcze bardziej intymnej sytuacji i po prostu zwijałam się ze śmiechu.
Wtedy otworzyły się drzwi od jego gabinetu. Nie wiem, jak to się stało, ale w tym momencie zamarłam. Tylko jeszcze dwie łzy (po tym ataku śmiechu) spływały mi po policzkach. Podszedł do mnie zasmucony i spytał, dlaczego płaczę, co się stało. Naprawdę był zaniepokojony, jak prawdziwy przyjaciel.
- Ja... nic, nic, coś mi chyba wiatr zawiał oczy, jak tu szłam...- skłamałam na poczekaniu ku zadowolonej sekretarce.
Od tego czasu coraz rzadziej się spotykaliśmy. Nowe projekty się nie kroiły, a na spotkania prywatne zupełnie nie miałam ochoty. Przestałam zaglądać na jego profil, nie pisałam komentarzy, nie dzwoniłam, choć zdarzało mi się wcześniej, gdy np.zobaczyłam poszukiwaną przez niego książkę, a częściej płytę lub gdy spotkałam znajomego, który przekazywał dla niego pozdrowienia. 
Teraz jedynie wysyłamy sobie maila lub sms z życzeniami świątecznymi. I to wszystko. Oczywiście, jak się nadarzy okazja popracujemy ze sobą, bo to nam się udaje znakomicie, ale nic poza tym. Nadal go bardzo lubię, a każda z nim rozmowa to czysta przyjemność, ale "w te klocki" nie ja, nie ze mną.
I tak sobie teraz myślę, czy on sobie duma, że się odkochałam???
Jestem bardzo ciekawa. Nie chciałabym, aby żył w przeświadczeniu, że czułam do niego coś innego, niż to, co czuje się do Przyjaciela. A jak wiadomo, z Przyjacielem się nie śpi (mój Prawdziwy Przyjaciel nie mający nic wspólnego z projektami, wie o tym doskonale), ba, nawet się o tym nie pomyśli.
I gdyby nie jego sekretarka, nigdy bym na to nie wpadła, że mogłabym podkochiwać się w tak nieatrakcyjnym, choć mądrym i przesympatycznym, Mężczyźnie.
Może zerknie na mój blog. Wiem, że kiedyś zaglądał, bo wspominał onegdaj.Na pewno od razu by się domyślił, że o niego chodzi - chciałabym. Bo chyba nie ma nic gorszego, niż żyć w nieświadomości lub li tylko w swoich wyobrażeniach o kimś czy o czymś.

WESOŁYCH ŚWIĄT :) :)











Oprac. Marta Gracz

Noc rudych traw, dwa wydania tomu krakowskiego

Noc rudych traw, dwa wydania tomu krakowskiego
Wydawnictwo "Miniatura", wydanie pierwsze 2008 (miękka okładka), wydanie drugie 2012 (twarda okładka)

"DOTYK", recenzja

Dotyk” to kolejny tomik poetycki Wiesławy Barbary Jendrzejewskiej. Zawiera on 67 odważnych liryków przesiąkniętych prawdziwymi uczuciami, podszytymi subtelnym erotyzmem. W symbiozie z naturą ( jest w zbiorku kilka fotografii autorki ), przenikają się wzajem odwieczne, nieustające tęsknoty, pragnienia, oczekiwania i...pożądanie ( bo nie jest ono – jak zwykło się uważać - zarezerwowane li tylko dla mężczyzn ).
Wyrażają one wprost lub za pomocą pięknych metafor, czy misternie dobranych słów, to wszystko, czego nie obawia się wypowiedzieć prawdziwa, dojrzała kobieta, dla której sztuka oraz miłość nie posiadają wieku, czasu, ani miejsca. To wiersze dla kobiet dojrzałych emocjonalnie, które nie zawsze wiedzą, jak wyrazić ten od lat pielęgnowany w sercu, duszy i umyśle - żar, ogień i skrzętnie skrywany akt oddania. To wiersze dla mężczyzn, dla tych mężczyzn, którzy nieustająco kroczą po omacku, często na paluszkach, bezszelestnie, to znów zdecydowanie i pewnie, a wciąż nie wiedzą, który sposób obrać, by zgłębić kobiecą naturę, wszak ...ladonna mobile (kobieta zmienną jest ). Poetka odsłania przed męskimi osobnikami kobiece pragnienia, oczekiwania, delikatnie podpowiada i poprzez dotyk (tak często w tomie, w różnych konfiguracjach, przywoływany) prowadzi do najbardziej erogennego narządu, którym jest... umysł. Umysł kobiety i mężczyzny, ale wystarczy go... dotknąć zaledwie, by: „ rwać szaty damy z dziwki żądz...”
Wszyscy literaci piszą od zawsze o tym samym, ale nie każdy potrafi, jak Jendrzejewska, nazywając rzeczy po imieniu, tak widzieć ( kobiety też są wzrokowcami, jak się okazuje), tak dostrzegać i zapisać tak, by stały się wierszem. Wierszem, który czyta się wiele razy, a za każdym odkrywa coś nowego i niepowtarzalnego zaklętego w magię mężczyzny i kobiety, w ...dotyk. (L.P)

Zapowiedź spotkania poetyckiego w bibliotece wojewódzkiej

Zapowiedź spotkania poetyckiego w bibliotece wojewódzkiej
Nigdy nie zapomnę tego spotkania autorskiego. Minus 20 stopni, trzy szampany zamarzły w bagażniku, a na sali w Bibliotece Wojewódzkiej co chwila dostawiano krzesła, Przybyła prawie setka ludzi. Nadkomplet, niesamowite!

KSIEGARNIA LITERACKA "Autor" poleca

KSIEGARNIA  LITERACKA "Autor" poleca
Opracowanie: Marta Gracz

Polecam wydawnictwo!