Mija rok, trudny rok...
Ale sam początek był dla mnie wielkim sukcesem literackim.
Wygrałam (pokonując w wielkim stopniu dziewięć rywalek) dużą nagrodę finansową na wydanie mojej kolejnej ksiązki (reszta niemałej kasy wpłynęła na moje konto).
Pięknie wydana książka STUDIUM DŁONI zachwyciła odbiorców.
Przyczyniło się do tego znakomite malarstwo Renaty Brzozowskiej i profesjonalne wydawnictwo "Pejzaż", które pokazało światu moje wcześniejsze wiersze, z czasów debiutu, teksty wierszy śpiewanych na moich trzech płytach (Radio PiK) i wiersze nowe.
Takie sięgnięcie do poetyckich wspomnień, do wierszy śpiewanych... Trochę refleksji, kontemplacji, analizy, porównań, zadumy...
Jednak...
Już późną jesienią 2013 r. pojawiła się poważna choroba w moim domu. Ale przecież, jeśli już, to zwalczana, miała minąć, jak zawsze, jak wszystkie poprzednie.
Nikomu z Rodziny, nawet przez moment nie przyszoby do głowy, że ta choroba tak się rozwinie, że leki nie wystarczą, że konieczny szpital, specjaliści i rodzinne czuwanie... że potrwa jeszcze styczeń, luty, marzec, kwiecień...
A tu Młoda Para szykuje się w Poniedziałek Wielkanocny (21 kwietnia) do zamążpójścia: piękna, szczęśliwa, wyjątkowa...
Jest ślub. Jest cudnie, wzniośle, prawdziwie, po chrześcijańsku. Mnóstwo ludzi, życzeń i pięknej atmosfery. Duża radość, piękne przyjęcie weselne i wszyscy ważni, kochani i bliscy obecni, nawet On dostał przepustkę ze szpitala i obok mnie udzielił Młodym pięknego błogosławieństwa.
I mija pięć dni.
I Mężczyzna Mojego Życia odchodzi z tego świata na zawsze
- 26 kwietnia 2014 r.
Żałoba, żal, smutek, trudność w pogodzeniu się z tym, co nieodwracalne, choć dane z dniem narodzin każdego.
I tylko pustka i samotnia. I odwieczne: "dlaczego"???
Przecież daliśmy z siebie wszystko, wszystko, wszystko!!!
Mieszkanie staje sie wielkie, puste, samotnie: "z każdego kąta żałość człowieka ujmuje..."
Trudne, smutne lato w czerni, która boli i każe pamiętać, przypominać...
I niezrozumienie, niepogodzenie, i milion pytań, czy można było wiecej, inaczej, lepiej, i... JAK???
Próbuję zająć się wieloma sprawami, bywam, uczestniczę, ale piszę mało. Przyjaciele zapraszają, porywają mnie do siebie, na koncerty, na spotkania literackie, do ludzi, do życia, ale... powroty do domu pokazują jego ciszę i pustkę. Pokoje stają się wielkie, nieme, puste...
Jesień trwa dłużej niż w innych latach, wchodzi w dni grudniowe deszczem, wichurą, smutkiem przemijania...
I pierwsza, po 33. latach Wigilia bez Niego...
I nie wiadomo, jak długo jeszcze.
W deszcz jedziemy zapalić Mu znicze. Niech płonie pamięć i tam, i w domu...
Święta z Kochanymi, oddanymi Dziećmi i Dobrym Zięciem mijają wolniej. Inaczej.
Niebawem sylwester i Nowy Rok - kolejne 365 dni.
Co przyniosą?