Jak mawia młodzież…
(opowiadanie oparte na faktach)

Oni się chyba dobrali, chociaż tak na pewno i do końca nie wiem.
Ją najpierw lubiłam, ale potem przynosiła mi tylko pecha. Takie fatum przez życie.
On wydawał się być normalny, mądry i do porozmawiania, chociaż nigdy mi się nie podobał. Wielki, masywny, potężny z łysym, wysokim czołem i dużym, obwisłym brzuchem, z przebiegłymi, okrągłymi oczkami, niewróżącymi nic dobrego, a do tego zawsze w tandetnych ciuchach.
Jednak, to wszystko odkryłam później. Najpierw mi się wydawało, że jest wporzo, jak mawia młodzież.
Ona zachęcała mnie, namawiała, że on taki mądry, że się zna, że wszystko może, ma układy, znajomości i w ogóle, więc gdy przyszło, co do czego, miałam u niego odbyć staż.
Spotkałam się z nim. Mówił mądrze, składnie, znał się na tym i owym, a do tego był szefem ważnego działu, zatem zdecydowałam: staż u niego.
Ona pochwalała moją decyzję i machina ruszyła.
Zaczęłam staż, a on opiniował mnie dobrze. Ona się cieszyła, że to dzięki niej mam taki świetny gabinecik, w którym mogę wykazać się moimi zdolnościami.
Potem namawiała mnie, bym próbowała po stażu zdobyć u niego stały etat. Pomyślałam sobie, czemu by nie i dałam się namówić na spotkanie w tej sprawie. Oczywiście ona mnie na nie zabrała. Miałyśmy uczestniczyć w zebraniu jako kandydatki na stałe etaty, czyli przysłuchiwać się, co będzie nas czekało w tym zakładzie, gdy nas zatrudnią.
Weszłyśmy do małego gabinetu, gdzie szef pracował i gdzie już siedziało kilka osób, chyba sześć. Powitał nas uśmiechem, znalazła się kawa i jakieś suche ciasteczka. Ona uśmiechała się radośnie do niego, do wszystkich obecnych, częstowała i była cała happy, jak mawia młodzież. On zaczął zebranie, z pracownikami skupionymi wokół siebie. My miałyśmy być tylko cichymi obserwatorkami, a po zebraniu, już jemu samemu, przedstawić nasze wrażenia.
Nigdy nie zapomnę tego zebrania. Nigdy w życiu, ani wcześniej, ani po nim, nie byłam na drugim podobnym i na pewno już kolejne takie mi się nie trafi. Szef, czyli On zaczął opowiadać o… znanych w branży ludziach przeróżne historie z ich życia osobistego, a nawet intymnego, rzucając nazwiskami na prawo i lewo. Mówiąc wprost, obgadał wielu ludzi dokumentnie. Zebrani zachowywali się tak, jakby to była normalka, jak mawia młodzież, lekko się uśmiechając, czasem przytakując nieśmiało, to znów robiąc powątpiewające miny. Ona wciąż się uśmiechała ładując się po pachy sensacyjkami na maxa, jak mawia młodzież. I na tym spotkanie, znaczy zebranie, się zakończyło.
Byłam przerażona. Mówiłam do niej, że niczego się nie dowiedziałam, a ona, że przecież teraz wiem, z kim on  pracuje, że on taki biedny, nieszczęśliwy, że tak go gnębią i poniżają, że nie pozwalają mu się przebić, że mu skrzydła obcinają, bo tacy wszyscy wokół niego wredni, paskudni, beznadziejni, a on nam tak wielce zaufał, zwierzając się opowiadanymi historiami na całego, jak mawia młodzież. I ja, według niej, powinnam się cieszyć, że i mnie, jako nowej, zaufał…
Byłam przerażona, potwornie przerażona: szef dużego działu i… taki plotkarz? Boże, nie! Ja nie chcę tam pracować, nie do takiego klanu, który jak się zdaje toleruje (jeśli nie akceptuje) takie gadanie. To mają być zebrania dla przyszłych pracowników po stażu?? Po to ludzi się zwołuje, by obmawiać innych? W dodatku tak bezceremonialnie, bezpardonowo? Dziś tych, a jutro mnie, jak będę już tam pracowała? Mowy nie ma, nie wchodzę w to! Nie i już, jak mawia młodzież. Jednak Ona się uparła, bo koniecznie chciała dostać tam etat i chodziła na takie zebrania. Mówiła, że ona nie słucha tego, co On nadaje, jak mawia młodzież, ale, że chodzić musi, jak chce dostać stałą pracę, a o taką przecież bardzo trudno. A ona chce, a to wymaga poświęceń. No i wychodziła. Po pierwszym odrzuceniu jej kandydatury, złożyła kolejną i przy jego pozytywnej opinii, jako oddanej mu bezgranicznie pracownicy, przy drugim podejściu, udało się. I pracowali oboje, obok innych, bo im zależy na tym instytucie. I choć niektórym z ich współpracowników, a może nawet większości z nich, daleko do poziomu tam pracujących, oni już są na stałe zatrudnieni. Udało się, bo szefunio (jak mawia młodzież) umie napisać opinie, by pozyskać kolejnych pracowników, wszak ilość się liczy, by działu, służącemu szefowi, nie rozpirzyć, jak mawia młodzież. Tym bardziej, że kilku naprawdę dobrych pracowników odeszło z tego działu, z jego powodu właśnie. Powiadano, że opowiadał o nich niestworzone historie natury osobistej, więc znaleźli sobie pracę u przyzwoitego szefa.
Nie podobał mi się nigdy. Na ulicy przewróciłabym się o niego, a nie zauważyłabym, że to mężczyzna, taki z niego piękniś, choć sam o sobie pisał: „ciacho”, jak mawia młodzież.
Wysoki i wielki, masywny i rozlazły, jak mawia młodzież. Łysiejący, gruby, z małymi okrągłymi oczkami i zaciśniętymi ustami (mój śp. Ojciec powiadał, że mam się strzec ludzi z takimi wąskimi, jak sznurek, ustami, bo są fałszywi). Jestem przekonana, że gdyby na ziemi został on i ja, to naród ludzki by zaginął. A dostawiał się do mnie, jak mawia młodzież, a próbował…
Gdyby był mądry, taktowny, mówił do rzeczy i na temat, gdyby jego spotkania ze stażystami wnosiły coś istotnego do umysłów lub realizacji planów firmy, to i owszem – jak mawia młodzież, ale cały on i te zebrania były tandetne i w sumie do kitu – jak mawia młodzież.
Zatem po stażu odmówiłam zatrudnienia u niego, choć tym razem on sam mnie do tego namawiał zarówno w rozmowach bezpośrednich jak i mailowo. Wybrałam inny zakład pracy, gdzie od razu i zauważono, i doceniono moje zdolności oraz umiejętności, a też dano szansę dalszego rozwoju.
Ona była przeszczęśliwa, jak mawia młodzież. Uwielbiała ludzi z tytułami, a on ten drugi z rzędu posiadał.
Ja odsunęłam się, nie zdając sobie sprawy (o, naiwności ludzka!!!), że TAKIEMU się nie odmawia. I wtedy się zaczęło. Mało, że obgadywał mnie na zebraniach swoich pracowników (mam tam zaufanego człowieka, to wiem o wszystkim na bieżąco), to jeszcze wypisywał w Internecie, jak mawia młodzież, paskudne komentarze i to wszędzie, gdzie tylko było możliwe, nawet pod artykułami nie mającymi żadnego związku z moją osobą i moją pracą zawodową. I wtedy na forach internetowych pojawił się pewien Gość, który wiele razy zdemaskował i obśmiał go, i jego obrzydliwe komentarze. Szef miast zwiać, jak mawia młodzież, dalej brnął w chamskie i brzydkie wpisy zwłaszcza o tych, którym się powodziło. Nienawidzi ludzi sukcesu, a najbardziej, że oni nie chcieli mieć z nim nic wspólnego. Na mój temat też pisał brzydko, nawet często, bo cały czas się rozwijałam i odnosiłam sukcesy nie tylko w zakładzie pracy, ale i poza nim. Niby taki mądry, niby taki wykształcony, a zniżył się do poziomu szamba, jak mawia młodzież.
Nigdy go nie lubiłam, choć onegdaj myślałam, że taki szef, to musi być ktoś, a teraz twierdzę, że jest pożałowania godny. I szczerze mi go żal, bo życzliwością i szacunkiem , mógłby pozyskać naprawdę mądrych i wspaniałych ludzi do swojego zakładu pracy. Tymczasem, ci co są wokół niego, słuchają go, czasem nawet dla świętego spokoju, przytakują mu, a i tak swoje myślą.
Najlepsze w tym wszystkim jest to, że on wciąż się dziwi, że inni go nie rozumieją i nie podziwiają,
Ciekawe, czy zdziwił się też, gdy… po 40-tu latach miast nagrody jubileuszowej, został zwolniony z zajmowanego stanowiska bez możliwości powrotu do tego obecnie, świetnie rozwijającego się zakładu pracy.
To dopiero obciach – jak mawia młodzież.

Oprac. Marta Gracz

Noc rudych traw, dwa wydania tomu krakowskiego

Noc rudych traw, dwa wydania tomu krakowskiego
Wydawnictwo "Miniatura", wydanie pierwsze 2008 (miękka okładka), wydanie drugie 2012 (twarda okładka)

"DOTYK", recenzja

Dotyk” to kolejny tomik poetycki Wiesławy Barbary Jendrzejewskiej. Zawiera on 67 odważnych liryków przesiąkniętych prawdziwymi uczuciami, podszytymi subtelnym erotyzmem. W symbiozie z naturą ( jest w zbiorku kilka fotografii autorki ), przenikają się wzajem odwieczne, nieustające tęsknoty, pragnienia, oczekiwania i...pożądanie ( bo nie jest ono – jak zwykło się uważać - zarezerwowane li tylko dla mężczyzn ).
Wyrażają one wprost lub za pomocą pięknych metafor, czy misternie dobranych słów, to wszystko, czego nie obawia się wypowiedzieć prawdziwa, dojrzała kobieta, dla której sztuka oraz miłość nie posiadają wieku, czasu, ani miejsca. To wiersze dla kobiet dojrzałych emocjonalnie, które nie zawsze wiedzą, jak wyrazić ten od lat pielęgnowany w sercu, duszy i umyśle - żar, ogień i skrzętnie skrywany akt oddania. To wiersze dla mężczyzn, dla tych mężczyzn, którzy nieustająco kroczą po omacku, często na paluszkach, bezszelestnie, to znów zdecydowanie i pewnie, a wciąż nie wiedzą, który sposób obrać, by zgłębić kobiecą naturę, wszak ...ladonna mobile (kobieta zmienną jest ). Poetka odsłania przed męskimi osobnikami kobiece pragnienia, oczekiwania, delikatnie podpowiada i poprzez dotyk (tak często w tomie, w różnych konfiguracjach, przywoływany) prowadzi do najbardziej erogennego narządu, którym jest... umysł. Umysł kobiety i mężczyzny, ale wystarczy go... dotknąć zaledwie, by: „ rwać szaty damy z dziwki żądz...”
Wszyscy literaci piszą od zawsze o tym samym, ale nie każdy potrafi, jak Jendrzejewska, nazywając rzeczy po imieniu, tak widzieć ( kobiety też są wzrokowcami, jak się okazuje), tak dostrzegać i zapisać tak, by stały się wierszem. Wierszem, który czyta się wiele razy, a za każdym odkrywa coś nowego i niepowtarzalnego zaklętego w magię mężczyzny i kobiety, w ...dotyk. (L.P)

Zapowiedź spotkania poetyckiego w bibliotece wojewódzkiej

Zapowiedź spotkania poetyckiego w bibliotece wojewódzkiej
Nigdy nie zapomnę tego spotkania autorskiego. Minus 20 stopni, trzy szampany zamarzły w bagażniku, a na sali w Bibliotece Wojewódzkiej co chwila dostawiano krzesła, Przybyła prawie setka ludzi. Nadkomplet, niesamowite!

KSIEGARNIA LITERACKA "Autor" poleca

KSIEGARNIA  LITERACKA "Autor" poleca
Opracowanie: Marta Gracz

Polecam wydawnictwo!